Czego szukasz?

Filtrowanie

Niezwykłe życie kleszczy

24 kwietnia, 2018
Paweł Krzemień

Wywiad z Panem Profesorem dr. hab. n. biol. Krzysztofem Solarzem – Kierownikiem Zakładu Parazytologii na Wydziale Farmaceutycznym z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej w Sosnowcu (ŚUM).

 

Panie Profesorze, gdzie można natknąć się na kleszcza?

Zacznijmy od tego, że bardzo często mówimy o kleszczu w liczbie pojedynczej, a tymczasem w faunie światowej występuje aż 900 gatunków kleszczy. W Polsce żyje dziewiętnaście z nich: trzy gatunki obrzeżków – to odrębna grupa, zazwyczaj niekojarzona z tymi typowymi kleszczami – i szesnaście gatunków kleszczy właściwych. Spośród kleszczy właściwych najczęstszym i zarazem najbardziej zagrażającym człowiekowi gatunkiem jest kleszcz pospolity (Ixodes ricinus), zwany dawniej kleszczem pastwiskowym. Mówiąc o kleszczu, myślimy właśnie o tym gatunku. Kleszcz pospolity występuje praktycznie na terenie całego kraju. Uważa się, że typowymi dla tego gatunku siedliskami są lasy mieszane albo liściaste i miejsca, gdzie wilgotność względna przekracza 80%, czyli wilgotne, zacienione, z bogatym, ale niezbyt gęstym runem leśnym, z roślinnością hydrofilną (często są to borówki, paprocie). Kleszcze pospolite wybierają więc miejsca, które często są odwiedzane przez zbieraczy runa leśnego.

W dobie współczesnej pajęczaki te przemieszczają się coraz bliżej siedlisk ludzkich i spotyka się je także na terenie miast – w parkach czy na kortach tenisowych, przy czym preferują miejsca wokół zbiorników wodnych i wzdłuż rzek. Na ogół są to nie tylko tereny miejskie, podmiejskie czy synantropijne, ale też rekreacyjne. Kleszcze bytują również na szlakach turystycznych, ale to jest normalne miejsce ich występowania. Nietypowe jest to, że już od wielu lat żyją na terenie miast, w parkach, laskach, ogródkach działkowych i przydomowych. Coraz częściej do inwazji dochodzi właśnie na terenie ogródków działkowych i przydomowych – takie sytuacje zgłaszają nam pacjenci. Kleszcze pospolite są więc coraz bliżej nas, jednak te typowe miejsca ich występowania to duże kompleksy leśne. Za taki teren uważa się Puszczę Białowieską i w ogóle północno-wschodnią część kraju, ale obecnie ryzyko inwazji kleszczy istnieje w zasadzie w każdym miejscu w Polsce.

Drugi gatunek to kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus). Ma troszeczkę mniejszy zasięg, bo występuje we wschodniej części kraju, na wschód od Wisły, przede wszystkim w Polsce północnej i makroregionie lubelskim, choć ostatnio coraz częściej spotyka się pojedyncze ogniska na zachód od Wisły. Przedstawiciele tego gatunku rzadziej atakują ludzi, chociaż doniesienia pracowników Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie wskazują na to, że w makroregionie lubelskim robią to częściej, niż nam się wcześniej wydawało, szczególnie samice kleszcza łąkowego.

Sprawa zagrożeń ze strony kleszczy dotyczy więc nie tylko kleszcza pospolitego, ale także innych gatunków, np. kleszcz jeżowy (Ixodes hexagonus), który bardzo często pasożytuje na psach, może zostać przez nie zawleczony w okolice ludzkich siedzib, a poza tym same jeże coraz częściej pojawiają się na terenach osiedli.

A czy to prawda, że kleszcze mogą na nas spaść z drzewa podczas spaceru, jak to często zgłaszają pacjenci?

Oni po prostu nie pamiętają czy nie zauważają momentu inwazji. Kleszcz pospolity występuje na roślinności mniej więcej do 1 m, sporadycznie wyżej. W związku z tym bardzo często do inwazji dochodzi u zbieraczy runa leśnego, gdy „nurkują” w zaroślach za jakimś grzybem, zbierają borówki, jagody, a także podczas biwakowania. Ta inwazja jest wstępująca – chodzimy po lesie, a kleszcz wchodzi po butach, po nogawkach, coraz wyżej. Nam się wydaje, że kleszcz na nas spadł, a on się po prostu wspiął. Wybrał miejsce, gdzie skóra jest dobrze unaczyniona i gdzie trudno zauważyć jego obecność, np. zgięcie kolanowe, pachy, okolicę genitalną, fałdę pośladkową, a nawet wyżej – za uszami, na granicy owłosienia.

Każde stadium rozwojowe tego pasożyta, czyli larwa, nimfa i osobnik dorosły (chodzi tu przede wszystkim o samicę), żeruje na żywicielu raz, czyli po odpadnięciu od żywiciela już nie żeruje, ale przeobraża się do następnej formy rozwojowej. Można wprawdzie wyobrazić sobie taką sytuację, że jeśli kleszcz zbyt wcześnie odpadnie, to może jeszcze poszukiwać żywiciela, żeby uzupełnić zapasy pokarmowe, ale prawdopodobieństwo, że odpadnie od ptaka i spadnie akurat na człowieka, jest znikome.

Kleszcze wędrują, i to dość szybko, po ciele, dlatego bardzo istotne jest noszenie odpowiedniej odzieży. Nie spacerujemy po lesie skąpo ubrani. Potrzebne będą odpowiednie buty: sportowe albo trekkingowe, a najlepiej kalosze (gumowce), bo kleszcze słabo się po nich wspinają, ponadto łatwo na nich zauważyć obecność kleszcza – nie ma na nich zakamarków, w których mogłyby się ukryć. Wiem, że badacze, którzy odławiają kleszcze do celów naukowych, noszą jasne spodnie włożone do cholewek butów, niektórzy używają też specjalnych jasnych getrów, które sięgają do kolan, żeby można było szybko zlokalizować kleszcza. Nogawki wsuwamy do butów, zapinamy mankiety bluzy, można zabezpieczyć też kołnierz (zbieracze runa leśnego powinni używać np. specjalnych taśm fryzjerskich, które chronią szyję klienta w trakcie obcinania włosów). Po powrocie należy obejrzeć dokładnie ciało, ponieważ kleszcze lokalizują się z tyłu, w różnego rodzaju fałdach, zakamarkach. Albo trzeba posłużyć się lustrem, albo poprosić o pomoc osobę, której się nie wstydzimy, bo im szybciej usuniemy pasożyta, tym lepiej, szczególnie w aspekcie infekcji krętkami boreliozy, gdyż w jej przypadku, żeby doszło do zakażenia, kleszcz musi żerować na skórze ponad 24 godziny, a nawet – jak coraz częściej się podaje – 48 do 72 godzin.

Jak długo żyje kleszcz, np. ten najpowszechniejszy w Polsce kleszcz pospolity?

U bezkręgowców trudniej określić wiek niż u ludzi. Często mają skomplikowany cykl życiowy i wiele stadiów rozwojowych. Właśnie tak jest u kleszcza pospolitego. Jego cykl życiowy obejmuje larwę, nimfę oraz postać dorosłą i to, jak długo trwa każde ze stadiów, zależy od wielu czynników, od warunków, jakie panują w środowisku, i od możliwości napotkania potencjalnego żywiciela.

Larwy żerują na drobnych ssakach i ptakach, sporadycznie też na gadach – były izolowane z jaszczurek. Trwa to od trzech do pięciu dni. Potem odpadają od żywiciela i w wierzchnich warstwach gleby, w ściółce linieją do stadium nimfy.

Nimfa poszukuje kolejnego żywiciela. Najczęściej są to drobne i średnie ssaki oraz ptaki. Żeruje od czterech do siedmiu dni, potem odpada i linieje do postaci dorosłej.

Dorosła samica wybiera głównie średnie i duże ssaki, sporadycznie ptaki. Żeruje od tygodnia do dwóch. Ale tak naprawdę kleszcze mogą wykorzystać każdego żywiciela i każde z tych stadiów rozwojowych może atakować ludzi. Mój doktorant zrobił zdjęcie samicy kleszcza żerującej na jaszczurce, zbieraliśmy je też z drobnych gryzoni.

Te poszczególne stadia składają się na to, że rozwój kleszcza może trwać bardzo długo. Poza tym pajęczaki te przez pewien czas mogą przebywać w stanie odrętwienia, bez pobierania pokarmu. Większość kleszczy zimuje w stadium nimfalnym, ale niektóre przetrzymują chłody jako larwa albo dorosły osobnik. Chronią się w ściółce, w wierzchnich warstwach gleby. Uważa się, że w Europie na rozwój jednego pokolenia potrzeba od roku do siedmiu lat. Najkrócej trwa to w ciepłych regionach naszego kontynentu, w Polsce średnio trzy lata.

Czy jest jakiś okres w roku, kiedy kleszcze są wyjątkowo aktywne, a przez to szczególnie dla nas groźne?

Na ogół uważa się, że okres największego ryzyka przypada latem, a tak naprawdę jest różnie, w zależności od gatunku. W przypadku kleszcza pospolitego największa aktywność jest obserwowana wiosną: zaczyna się już pod koniec marca (zależy to od tego, jaka była zima), potem kwiecień i w maju mamy szczyt aktywności, kiedy to obserwujemy najwięcej postaci nimfalnych i dorosłych. Przez upalne miesiące letnie następuje wyciszenie, ale z kolei wtedy najbardziej aktywne są larwy. Drugi szczyt – jesienny – rozpoczyna się we wrześniu, a nawet wcześniej – już pod koniec sierpnia, i trwa do początku października. Natomiast jeśli chodzi o kleszcza łąkowego, to larwy i nimfy bytują w norach drobnych ssaków, a tylko formy dorosłe przechodzą wiosenny i jesienny szczyt aktywności.

A powyżej jakiej temperatury kleszcze stają się aktywne? Jak ciepło musi być, aby kleszcz zaczął żerować?

Myślę, że powyżej 10–15°C, przy czym ważna jest też wilgotność – powyżej 80%.

W jaki sposób kleszcz staje się nosicielem groźnych dla ludzi patogenów?

Kleszcz zakaża się bądź zaraża – w przypadku drobnoustrojów mówimy o zakażeniu, a w przypadku pasożytów, czyli pierwotniaków pasożytniczych, których kleszcz też może być wektorem, mówimy o zarażeniu – na zwierzętach, które są źródłem infekcji lub inwazji. Są to najczęściej drobne ssaki, myszowate, nornikowate, ale mogą to być też sarny, jelenie, wilki – wiele gatunków występujących w środowisku naturalnym, a także bydło. To właśnie na nich kleszcz zaraża się bądź zakaża patogenami, które następnie mogą utrzymywać się w populacji kleszczy przez długi okres bez konieczności kontaktu z żywicielem rezerwuarowym, który był źródłem infekcji lub inwazji.

A jak to się dzieje?

Jest kilka form przekazu czynników chorobotwórczych. Dotyczą one różnych patogenów.

Przekaz transowarialny – drobnoustroje mogą przenikać do oocytu rozwijającego się w drogach rodnych samicy. W ten sposób chora, zakażona samica zakaża larwę.

Przekaz transstadialny – larwa może przekazać patogeny nimfie, a nimfa osobnikom dorosłym. W przypadku niektórych patogenów, np. Coxiella burnetii (riketsje gorączki Q), znany jest przekaz transspermalny – podczas kopulacji samiec przekazuje w spermatoforze patogeny samicy.

Inną formą jest przekaz współbiesiadny. Polega on na tym, że kleszcz, gdy żeruje, wytrawia jamkę wysiękową, gdzie napływa krew oraz płyny tkankowe, i jeśli kilka kleszczy żeruje blisko siebie, to jamka z czasem staje się wspólna dla tych kilku osobników, a wtedy może dojść do przekazania patogenów.

Czy jest to związane z tym, że ślina kleszczy zawiera enzymy, które rozpuszczają tkankę?

Tak, w ślinie znajdują się enzymy proteolityczne. Część substancji zastyga do postaci pochewki cementowej i dzięki temu kleszcz przytwierdza się w skórze. Substancje zapobiegające krzepnięciu krwi i znieczulające powodują, że nie czujemy momentu inwazji i rozpoczęcia żerowania. Pasożyt wytrawia jamkę, gdzie napływa krew oraz płyn tkankowy, i ten materiał pobiera na zmianę z pompowaniem śliny do tego miejsca. To jest burza płynów, która powoduje, że kleszcz jest tak dobrym wektorem czynników chorobotwórczych – zachodzi stała wymiana płynów między jelitem pasożyta a organizmem żywiciela. Kleszcz pobiera składniki krwi, elementy morfotyczne, a resztę zwraca do rany, do miejsca pobierania pokarmu. Patogeny namnażają się w jelicie, hemolimfie lub w gonadach pasożyta, to zależy oczywiście od patogenu, ale ta wymiana płynów między środowiskiem jelita kleszcza a krwioobiegiem żywiciela sprzyja temu, że kleszcze są nie tylko tak doskonałymi rezerwuarami, ale i wektorami czynników chorobotwórczych.

Czy jest istotna różnica między odsetkiem zakażonych patogenami groźnymi dla człowieka kleszczy „miejskich” a odsetkiem zakażonych kleszczy odławianych w typowych środowiskach naturalnych?

Rzeczywiście w środowiskach naturalnych, takich, gdzie kleszczy jest najwięcej, np. na obszarze północno-wschodniej Polski, Białowieży, dużych kompleksów leśnych, zarażonych boreliozą jest nawet ponad 30% badanych kleszczy. Na innych terenach odsetek jest znacznie niższy. Robiliśmy badania m.in. na terenie województwa śląskiego. Zebraliśmy ponad 4200 kleszczy i część z nich była badana na obecność Borrelia burgdorferi, czyli krętka powodującego kleszczową boreliozę, część na Anaplasma phagocytophilum, czyli pod kątem anaplazmozy granulocytarnej, część na Babesia microti i wirusy kleszczowego zapalenia mózgu. Wyniki oczywiście były różne, np. jeśli chodzi o Borrelia burgdorferi – największy procent odnotowaliśmy na terenie Beskidu Żywieckiego (to były tereny naturalne), na obszarze Jury Krakowsko-Częstochowskiej już mniejszy, a w miastach Górnego Śląska tylko 1,7% (dziesięciokrotnie mniej niż w Beskidzie). To zależy zarówno od badanego regionu, jak też od okresu – wyniki są różne w różnych latach. Kleszczy zakażonych Anaplasma phagocytophilum też najwięcej było w Beskidzie, znacznie mniej na Jurze i jeszcze mniej na terenie miast Górnego Śląska, z tym że nie badaliśmy terenów silnie zurbanizowanych, ale raczej małe kompleksy leśne dookoła miast.

W swoich badaniach zespół kierowany przez Pana wykazał, że ponad 60% kleszczy z Puszczy Niepołomickiej jest nosicielami Anaplasma i Babesia. Czy ktoś zbadał, jak przekłada się to na wyniki serologiczne pacjentów z tego regionu?

Niestety nie.

Czyli jest to temat otwarty.

Te badania były prowadzone w ramach grantu Norweskiego Mechanizmu Finansowego i Mechanizmu Finansowego EOG. Dostaliśmy do badań kleszcze, które zbierał krakowski zespół, Pan prof. Krzysztof Siuda i Pani prof. Magdalena Nowak. Były one badane później, a i same badania długo trwają. Nie otrzymaliśmy informacji z tego terenu, jak to się przekładało na zachorowalność albo wyniki serologiczne, a gdy przygotowywaliśmy sprawozdanie, podsumowywaliśmy wyniki, nie sprawdziliśmy niestety zachorowalności na babeszjozę.

W każdym razie wydaje się, że jest to ciekawy temat akurat dla tego regionu, skoro odnotowano tam tak duży odsetek kleszczy zakażonych tymi patogenami.

Tak, ciekawy. W Polsce te zachorowania są notowane rzadko. W Stanach Zjednoczonych wykrywa się ok. 1000 przypadków anaplazmozy rocznie, w Polsce są to przypadki pojedyncze, w ciągu kilku lat zaledwie kilka przypadków. Myślę, że wielu nie udało się zdiagnozować i ci pacjenci są leczeni niewłaściwie.

Zgodziłby się Pan z taką tezą, że mamy nadwykrywalność boreliozy, ale niedowykrywalność anaplazmozy czy babeszjozy u ludzi?

Niestety nie mam takiej wiedzy, należałoby się pochylić nad tym, ale myślę, że jest to bardzo prawdopodobne.

Zwykle babeszjoza pojawia się tam, gdzie występuje Babesia microti, czyli tam, gdzie bytuje dużo gryzoni, które są naturalnymi żywicielami pośrednimi tego pierwotniaka (myszowate, nornikowate), a także tam, gdzie występuje Babesia divergens, czyli na terenach, gdzie wypasane jest bydło. To też wpływa na pewne różnice w wynikach, jakie uzyskujemy podczas naszych badań. Generalnie najczęściej wykrywa się u nas boreliozę. Przypuszcza się, że jej przypadków jest ponad 20 tys. rocznie, z tym że nie wiem, czy wszystkie są udokumentowane. Na terenie samego województwa śląskiego Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna odnotowuje prawie 2 tys. przypadków rocznie. A jeśli chodzi o anaplazmozę, to w 2003 r. odnotowano chyba trzy zachorowania. To są pojedyncze przypadki, ale może tak być dlatego, że wiedza na temat tej choroby i jej objawów jest niezbyt duża. Badaliśmy kleszcze Ixodes ricinus z różnych miejsc. Anaplasma u kleszczy z okolicy Jaworzna to był 1%, z Kobióra – blisko 3%, z Jury Krakowsko-Częstochowskiej – 2,5%. Wykrywamy też inne riketsje, np. Rickettsia helvetica występuje u 10–12% badanych kleszczy. Częstość odnotowywania w badanych kleszczach tych patogenów nie zawsze przekłada się na wykrywalność tych chorób u pacjentów.

Czyli na potrzeby badań odławia się kleszcze w środowisku dzikim.

Albo przynoszą je nam pacjenci. Częściej wykrywamy patogeny (zwłaszcza powodujące boreliozę) właśnie w tych kleszczach przynoszonych do badań – są to nierzadko osobniki zebrane przez pacjentów z siebie, a do inwazji doszło w ogródkach przydomowych.

Co dzieje się z kleszczem, który trafia do Pańskiego laboratorium? Jest badany metodami molekularnymi?

Tak, jest badany metodami molekularnymi. Najpierw oznaczamy oczywiście gatunek, potem molekularnie izolujemy z różnych stadiów (głównie z dorosłych samic i nimf, ale także z larw) DNA metodą amoniakalną, a następnie badamy kleszcze już specyficznymi metodami w kierunku konkretnych patogenów. To jest metoda PCR albo nested PCR.

Czy każdy zakażony boreliozą kleszcz, który ukłuje ofiarę, automatycznie ją zakaża?

Nie, gdyż na zakażenie składa się wiele czynników. W przypadku boreliozy bardzo istotny jest czas trwania inwazji kleszcza. Ryzyko wzrasta po upływie 48–72 godzin. Niemniej jednak stosunkowo często, tj. nawet w 50% przypadków, odnotowujemy, że pacjenci, którzy dostarczają nam do badań kleszcza wyjętego z własnego ciała, potem informują nas o pojawieniu się rumienia wędrującego i rozwoju infekcji.

A więc to prawda, że szybkie usunięcie kleszcza zabezpiecza przed boreliozą?

W przypadku boreliozy – tak.

Czy tak samo jest z innymi patogenami przenoszonymi przez kleszcze?

W przypadku kleszczowego zapalenia mózgu – nie. Odpowiedzialne za nie wirusy bardzo szybko pokonują tę barierę, jaką stanowi pochewka cementowa, ale nawet nie chodzi o to. W przypadku Borrelia jelito kleszcza musi wypełnić się krwią, żeby uaktywniły się mechanizmy namnażania krętków. Ponadto te krętki namnażają się dość wolno (podziały co 12–24 godziny), w związku z tym potrzebny jest dłuższy czas, jak mówiłem – 48 godzin. Niektórzy podają, że pewne ryzyko pojawia się już po 24 godzinach, ale ono bardzo wzrasta między 48. a 72. godziną od momentu inwazji.

Jakie jest Pana zdaniem prawdopodobieństwo zakażenia boreliozą po pokłuciu przez przypadkowego kleszcza?

Jeśli mówimy o kleszczu niebadanym, czyli takim, który może być niezakażony, to podaje się, że ok. 2%, jeśli jednak jest to kleszcz, u którego wykrywamy Borrelia, to w ponad 50% przypadków dochodzi do infekcji, ale u tych pacjentów usunięcie pasożyta nastąpiło troszkę zbyt późno, czyli po 24 godzinach. Im szybciej go usuniemy, tym lepiej.

Jak prawidłowo usunąć kleszcza ze skóry? Czego unikać w trakcie tego zabiegu, aby zmniejszyć ryzyko zakażenia patogenami, o których rozmawiamy?

Nie można drażnić pasożyta, czyli przypalać albo wyciągać palcami, bo wtedy naciskamy na miękką powierzchnię ciała, a to jest niewskazane. Kleszcz, szczególnie samica, ale też larwa i nimfa, bardzo powiększa rozmiary ciała. Najłatwiej usunąć kleszcza, który dopiero co rozpoczął żerowanie. Chwytamy go mocno pęsetą u podstawy gnatosomy. Tam są zamocowane narządy gębowe (szczękoczułki, które nacinają skórę, i hypostom, który kleszcz wprowadza do ciała żywiciela). Podstawa gnatosomy jest silnie sklerotyzowana, w tym miejscu od strony grzbietowej znajduje się tarczka grzbietowa (scutum), która też jest stosunkowo twarda. Należy mocno uchwycić pęsetą i zdecydowanym ruchem wyciągnąć pasożyta.

Czyli nie kręcimy ani w lewo, ani w prawo.

Zęby na hypostomie są ułożone okółkowo, a nie spiralnie, więc to nie ma znaczenia. Taki ruch jest wskazany, gdy używamy kleszczołapki. To jest specjalne urządzenie, w kształcie laski ze szczeliną w dolnym, krótszym ramieniu, które to ramię wsuwamy między skórę a ciało pasożyta, tak aby hypostom dokładnie wszedł w tę szczelinę. Już samo wsuwanie tej części kleszczołapki powoduje podważanie i częściowe wysuwanie się hypostomu kleszcza, a potem wystarczy delikatnie przekręcić kleszczołapkę w jedną, w drugą stronę, aby wydobyć kleszcza ze skóry wraz z hypostomem.

Jeśli kleszcz jest opity, czyli bardzo powiększył rozmiary ciała (przypomina winogrono), musimy uważać, żeby nie doszło do uszkodzenia miękkiej pokrywy ciała. Wtedy bardzo powiększa się też jelito i ślinianki, które znajdują się po bokach, więc jeśli będziemy mocno naciskać na boczne powierzchnie, może dojść do wprowadzenia śliny bądź zawartości jelita razem z patogenami do rany, co zwiększa prawdopodobieństwo zakażenia.

Nie smarujmy go tłuszczem, bo zatkamy przetchlinki, które znajdują się za biodrami czwartej pary nóg. Wtedy kleszcz zaczyna bardzo silnie wydzielać ślinę i może przekazać większą dawkę patogenów. Unikamy też przypalania papierosem.

A jeżeli po usunięciu kleszcza w ciele pozostał jeszcze jakiś fragment aparatu gębowego?

Trzeba udać się do lekarza. To powinno być usunięte chirurgicznie, a rana dokładnie oczyszczona, zdezynfekowana.

Dziękuję za rozmowę.

Bardzo dziękuję.

Rozmawiał: Paweł Krzemień

Krzemien

Paweł Krzemień

Kierownik Regionu (woj. świętokrzyskie, podkarpackie, małopolskie)

509 657 480

p.krzemien@euroimmun.pl

Masz pytanie dotyczące tego tematu? 





    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Katalog produktów