Czego szukasz?

Filtrowanie

COVID-19 u dzieci – szczepić czy nie szczepić?

16 grudnia, 2021
Małgorzata Kozłowska

Wywiad z Panem Profesorem dr. hab. med. Leszkiem Szenbornem, Kierownikiem Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

 

25 listopada 2021 r. Europejska Agencja Leków (EMA) wydała pozytywną opinię dotyczącą szczepienia dzieci w wieku 5–11 lat przeciw COVID-19 preparatem Comirnaty. Polska rozpoczęła szczepienia w tej grupie wiekowej 14 grudnia. O zasadności szczepienia pacjentów pediatrycznych przeciwko COVID-19, a także o skuteczności i bezpieczeństwie preparatu firmy Pfizer/BioNTech rozmawiamy ze specjalistą w dziedzinie pediatrii i chorób zakaźnych oraz ekspertem w dziedzinie szczepień – prof. dr. hab. med. Leszkiem Szenbornem.

 

00:53 Co wiemy na temat szczepionki przeciw COVID-19 przeznaczonej dla dzieci w wieku 5–11 lat?

09:35 Czy szczepienie dzieci przeciw COVID-19 jest konieczne, jeśli zwykle przechodzą one zakażenie SARS-CoV-2 łagodnie lub bezobjawowo?


12:38 Jakie są przeciwwskazania do stosowania szczepionki przeciw COVID-19 u dzieci? A jakie są rekomendacje dla dzieci z chorobami przewlekłymi, np. nowotworowymi, leczonych immunosupresyjnie?


15:19 Czy wiadomo, jakie czynniki predysponują dzieci do cięższego przebiegu COVID-19?


16:50 W Polsce systematycznie spada poziom wyszczepienia dzieci. Czy pandemia COVID-19 wpłynęła negatywnie na zaufanie do szczepień ochronnych przeciwko innym chorobom zakaźnym?

 

Co wiemy na temat szczepionki przeciw COVID-19 przeznaczonej dla dzieci w wieku 5–11 lat?

Wiemy same dobre rzeczy, ale przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę, że to nie dokonało się nagle. Dzieci są szczepione jako ostatnie i przebiega to stopniowo. Założono bardzo ostrożne podejście do szczepienia dzieci z tego powodu, że dzieci nie są najbardziej dotknięte skutkami zakażenia wirusem SARS-CoV-2 – spośród tych wszystkich, które się zakażą, zaledwie jedna dziesiąta trafi do szpitala, a poniżej jednej setnej na łóżka intensywnej terapii. Jakkolwiek szczepienia dzieci są nam bardzo potrzebne.

Pięć pierwszych lat życia dziecka to okres najbardziej obfitujący w zakażenia chorobami zakaźnymi. Ta grupa (0–5 lat) jeszcze ciągle pozostaje poza programem szczepień, m.in. ze względów ostrożnościowych, bo nie należy rozpoczynać kolejnego etapu, jeśli poprzedni nie zakończy się sukcesem. Na pewno wprowadzenie szczepień dla dzieci i młodzieży ujawniło pewne niepokojące sygnały związane ze szczepieniem. To jest na przykład zapalenie mięśnia sercowego, które występuje przede wszystkim u płci męskiej, również u młodych dorosłych, ale zdarza się szalenie rzadko – rzadziej aniżeli zapalenie mięśnia sercowego jako powikłanie COVID-19 w tej samej grupie wiekowej (kilkaset razy rzadziej). To jest spektakularne, bo jeżeli szczepimy miliony ludzi tygodniowo na świecie, to możemy wychwycić niepożądane odczyny uboczne, których nigdy nie bylibyśmy w stanie zobaczyć przy normalnej akcji szczepień, powolnej, bez pośpiechu. Zapalenia mięśnia sercowego zdarzały się zawsze, zdarzają się i w większości przypadków mają nieustaloną etiologię. Przypadki związane ze szczepieniami przebiegają naprawdę łagodnie – są to w zasadzie kilkudniowe dolegliwości, które same ustępują.

Dlaczego wspomniane przez Panią agencje podejmują decyzje o wprowadzeniu szczepień u dzieci? Bo to się opłaci. Czy opłaci się niezachorowanie na COVID-19? W mniejszym stopniu. Bilans korzyści do ryzyka u dziecka nie wychodzi na korzyść szczepień. Ale zwróćmy uwagę, że wśród dzieci ten niewielki ułamek procenta, który choruje i trafia na reanimację, to są szczególne dzieci – dzieci ze współchorobowością, z przewlekłymi chorobami, ale również ze stanami, których byśmy dzisiaj wielkimi chorobami nie nazwali. Na przykład otyłość i skrajna otyłość sześć razy zwiększają ryzyko, a to jest więcej niż bycie wcześniakiem czy bycie niemowlęciem. Oprócz otyłości inne choroby metaboliczne, leczenie lekami immunosupresyjnymi, stan po przebyciu leczenia hematoonkologicznego, po przeszczepach. To są grupy, które powinny już dzisiaj ustawić się w kolejce do szczepienia.

W tej czwartej fali COVID-19 doświadczamy na Dolnym Śląsku najazdu pacjentów, jakiego nie było we wszystkich trzech pierwszych falach razem wziętych. Myślę, że ta sytuacja jest spowodowana dwoma czynnikami. W pierwszej, drugiej i trzeciej fali ta grupa wiekowa była skrupulatnie poddana działaniom przecinającym transmisję wirusa – zamknięte szkoły, przedszkola, zdalna nauka, dystans społeczny, nawet w rodzinach nie odwiedzaliśmy się. Dlatego ta populacja została oszczędzona. Po wakacjach to puściło: dzieci poszły do szkoły, wróciły normalne kontakty. Zauważyliśmy też, że szczelność tej bariery była skuteczna również wobec innych chorób zakaźnych niż COVID-19, które albo zniknęły, albo występowały naprawdę sporadycznie – np. biegunki, krztusiec. Teraz dzieci mają ze sobą kontakt i COVID-19 wśród nich szaleje. Jest to zatem ta grupa, w której nie było uodpornionych ludzi. Dorośli chorują już od półtora roku i mieli czas się zakazić.

Myślę, że data wprowadzenia szczepień dla dzieci jest symboliczna. Dokładnie rok temu z utęsknieniem wypatrywałem szczepionki. Chodziliśmy do pracy z wielkim napięciem, w zdenerwowaniu. Mogliśmy się zarazić, mogliśmy ciężko zachorować. Wielu naszych kolegów, lekarzy czy pielęgniarek znanych nam osobiście, także osobistości z naszego szpitala i z naszego wrocławskiego świata medycyny, ciężko zachorowało, a nawet zmarło. To naprawdę nie była komfortowa sytuacja. Wiązaliśmy z wprowadzeniem szczepień wielkie nadzieje, które się częściowo sprawdziły, bo odkąd się zaszczepiliśmy, w zupełnie innych humorach chodzimy do pracy. Wciąż stosujemy metody ograniczające transmisję wirusa: dezynfekcję, maseczki, dystans. W naszej klinice nikt nie zaraził się ani od pacjenta, ani od personelu. Były tylko pojedyncze zakażenia, które zdarzyły się w domach, wśród domowników, gdzie człowiek jest rozluźniony i się nie pilnuje.

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, że choć my dopiero zaczynamy szczepienia wśród dzieci, nie znaczy, że nie mamy praktycznego doświadczenia. Polska zaczyna szczepienia dzieci w grupie 5+ trochę później niż inne kraje, natomiast w Stanach Zjednoczonych, w Izraelu czy w Austrii setki tysięcy dzieci w tej grupie wiekowej otrzymały już szczepionkę. To powszechne, populacyjne jej stosowanie nie ujawniło żadnych nowych sygnałów niebezpieczeństwa. Także zachęcam do zaufania tej szczepionce.

Odsetek zaszczepionych wśród dzieci i młodzieży wynosi ponad 50%, ale to dotyczy głównie nastolatków chodzących do szkół średnich (15–17 lat), co dobrze rokuje. Natomiast w grupie 12–13 lat wygląda to nieco gorzej – jest to około 20%. Jest więc jeszcze sporo do zrobienia.

Czy szczepienie dzieci przeciw COVID-19 jest konieczne, jeśli zwykle przechodzą one zakażenie SARS-CoV-2 łagodnie lub bezobjawowo?

Dzieci chorują tak jak dorośli. Mają ciężkie zapalenie płuc z niewydolnością oddechową, wymagają tlenoterapii. Obserwujemy również u nich następstwa bezobjawowego zakażenia – w postaci pediatrycznego zespołu wielonarządowego zapalenia zwanego popularnie PIMS, który sam przez się stwarza ryzyko nawet zgonu, ale przede wszystkim wiąże się z ryzykiem uszkodzenia serca i naczyń wieńcowych na długi czas. To może zadecydować o zdrowiu dziecka czy nastolatka w przyszłości. Najważniejszy powód, dla którego decydujemy się szczepić dzieci, to są koszty, jakie one ponoszą ze względu na wprowadzone pandemiczne restrykcje – zdalne nauczanie. Trudno mi sobie wyobrazić, że przez 2 lata nie chodzę do szkoły. Dzieci uczą się przez obcowanie ze swoimi rówieśnikami, przez podglądanie, jak ktoś inny rozwiązuje zadanie, jak mówi. To nie jest tylko sprawa jednego nauczyciela na ekranie, książki i rodziców. Dzieci płacą bardzo dużą cenę. W ubiegłej fali covidowej mieliśmy na oddziale jednocześnie czworo dzieci po próbie samobójczej. Wcześniej nie byłbym w stanie sobie wyobrazić, że coś takiego jest możliwe, a teraz w czasie pandemii to się zdarzało. Jesteśmy też świadkami różnych rodzinnych dramatów, na przykład kiedy dzieci mają ciężko chorych rodziców. Dochodzi do rozpadu rodzin, bo trudno jest wytrzymać to napięcie. A szczepienia są rozwiązaniem. Jeżeli wszyscy chcemy tego samego, musimy wierzyć, które środki są właściwe. Szczepienia sprawdziły się jako metoda zapobiegania praktycznie wszystkim chorobom zakaźnym, które występowały epidemicznie.

Jakie są przeciwwskazania do stosowania szczepionki przeciw COVID-19 u dzieci? A jakie są rekomendacje dla dzieci z chorobami przewlekłymi, np. nowotworowymi, leczonych immunosupresyjnie?

Byłyby to ogólne zalecenia. Bezpośrednio po przeszczepie szczepienie nie ma sensu. Jest to tzw. szczepionka zabita, więc ona raczej pacjentowi nie zaszkodzi, ale też nie da odporności. Natomiast o takich prawdziwych przeciwwskazaniach u osób normalnie zdrowych dowiemy się dopiero po pierwszej fali szczepień. Ale nie należy się spodziewać, że będzie ich wiele, tak samo jak niewiele ich było po szczepieniach u dorosłych. Oczywiście absolutnym przeciwwskazaniem jest ciężka reakcja anafilaktyczna na poprzednią dawkę szczepionki – szybka, czyli w związku bezpośrednim z przeprowadzonym szczepieniem, i zagrażająca życiu.

Podobnie jak z infekcją – rzeczywiste skutki poznamy, kiedy do nich dojdzie. Są przecież 90-latkowie, którzy przechodzą COVID-19 łagodnie, i są dzieci, które przechodzą infekcję ciężko – mieliśmy na naszym oddziale 12-letniego chłopca bez żadnych czynników ryzyka, który otarł się o reanimację, nastolatka z zatorowością płucną, zdarzają się też udary . Tzw. long covid u dzieci zapewne też będzie odgrywał rolę. Na razie nie mamy tego tak dobrze zbadanego, jak u osób dorosłych. Wirus atakuje śródbłonki naczyń krwionośnych, przez co ma potencjał zaszkodzenia każdemu z naszych narządów. Ośrodkowy układ nerwowy, zdolność do zapamiętywania, uczenia się to dla młodego człowieka sprawa powodzenia życiowego, jego kariery, nie tylko codziennego funkcjonowania, jak u starszej osoby. Starsza osoba otoczona przez bliskich, nawet jeśli radzi sobie trochę gorzej, z pomocą będzie funkcjonować. Młody człowiek może stracić nie tylko radość życia, ale ta choroba może zaważyć na całym jego przyszłym życiu.

Czy wiadomo, jakie czynniki predysponują dzieci do cięższego przebiegu COVID-19?

Przede wszystkim są to choroby genetyczne, układu nerwowo-mięśniowego, serca i naczyń, układu oddechowego, pacjenci nefrologiczni, całe grupy pacjentów, u których stosujemy leczenie immunosupresyjne, immunomodulujące. To jest ta grupa pacjentów, która ciężej choruje. Postrzegamy zakażenie SARS-CoV-2 jako wielkiego komplikatora. Bo niektóre dzieci hematoonkologiczne wcale ciężko nie przechodzą tego zakażenia. Ale z powodu tego zakażenia muszą trafić na oddział obserwacyjno-zakaźny, gdzie są izolowane i nie są one leczone optymalnie, jak byłyby w swoim ośrodku. Nie mogą być tam leczone ze względu na ryzyko, jakie stwarzają dla innych pacjentów. Również pacjenci z chorobami nerek. Oczywiście wszędzie są lekarze, korzystamy z porad specjalistów, ale najlepiej gdyby wszystko było załatwiane u tych najlepszych, którzy zajmują się leczeniem choroby na co dzień.

W Polsce systematycznie spada poziom wyszczepienia dzieci. Czy pandemia COVID-19 wpłynęła negatywnie na zaufanie do szczepień ochronnych przeciwko innym chorobom zakaźnym?

Myślę, że ani nie poprawiła, ani nie pogorszyła tej sytuacji. To jest zjawisko, które obserwujemy od roku 2010. Pierwsze wątpliwości w sprawie sczepień pojawiły się już w 1996 roku w związku z pomówieniem szczepionki przeciwko śwince, odrze i różyczce. Odmowy pojawiły się w roku 2010, ale wtedy było ich poniżej 3 tysięcy. W 2020, już w czasie epidemii, było około 50 085 odmów. Dla mnie osobiście, jako lekarza, który zajmuje się szczepieniami, jest to bardzo dziwne i trudno zrozumiałe. Zawsze powtarzam, że z powodu krztuśca w roku 1951 zmarło ponad 1300 dzieci – codziennie troje dzieci umierało, a wprowadzenie szczepień zlikwidowało przypadki śmiertelne. W 2017 mieliśmy 7 tysięcy przypadków zachorowań na krztusiec. Mimo to ludzie nie chcą się szczepić. Teraz widzę 80 tysięcy zgonów z powodu jednego czynnika. Codziennie słyszymy, że osoby zaszczepione rzadziej trafiają do szpitali, rzadziej na oddział intensywnej terapii, że mają lepsze szanse na przeżycie.

Ludzie z obawy przed wyciągnięciem ręki do sczepienia rezygnują z tego dobrodziejstwa. Ale mam nadzieję, że to się zmieni, bo to się musi zmienić. Zapraszam i dzieci, i rodziców do punktów szczepień. Szczepienia dzieci będą prowadzone pod jeszcze większym nadzorem niż dorosłych. Będziecie państwo mogli z lekarzem porozmawiać i rozwiać swoje wątpliwości, ale warto zaryzykować. To się opłaca. Dla Państwa dobra i dobra Państwa rodzin.

Dziękuję.

Rozmawiała: Małgorzata Kozłowska

Małgorzata Kozłowska

Małgorzata Kozłowska

Kierownik Działu Informacji Naukowej

514 892 443

m.kozlowska@euroimmun.pl

Masz pytanie dotyczące tego tematu? 





    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Katalog produktów