Czego szukasz?

Filtrowanie

Tabu i dezinformacja – czego nie wiemy o infekcjach intymnych?

04 marca, 2020
Magdalena Kalbarczyk

Wywiad z Panią dr n. med. Joanną Sałkowską-Wanat, dermatologiem i wenerologiem, współwłaścicielką Kliniki dr Huczek dr Wanat w Józefosławiu.

Ryzykowne zachowania seksualne, czyli kontakty płciowe bez zabezpieczenia prezerwatywą z osobami, których nie znamy, przyczyniają się do rozprzestrzeniania chorób wenerycznych. O problemie chorób przenoszonych drogą płciową (z ang. sexually transmitted infections, STI) mówi się rzadko i wiele osób nie jest świadomych, że np. niezdiagnozowana i nieleczona rzeżączka może doprowadzić do bezpłodności, a tylko około 50% dziewcząt odczuwa jej symptomy. O zagrożeniach związanych z infekcjami intymnymi i potrzebie edukacji społecznej w tym zakresie rozmawiamy z Panią dr n. med. Joanną Sałkowską-Wanat, dermatologiem i wenerologiem, współwłaścicielką Kliniki dr Huczek dr Wanat w Józefosławiu.

 

0:26 Alarmujący wzrost liczby chorób wenerycznych w całej Europie jest już faktem, a nie tylko medialnym szumem. Czy tak samo jest w Polsce?

1:35 Jakie infekcje intymne dominują w naszym kraju?

2:14 Za główną przyczynę wzrostu liczby zakażeń uznaje się większą swobodę seksualną w społeczeństwie. Co rozumiemy pod pojęciem ryzykownych zachowań seksualnych?

3:38 Bezpieczny seks to hasło mylnie rozumiane jako stosunek płciowy, który nie kończy się ciążą. Czy spotyka się Pani z takim podejściem pacjentów do tematu seksu?

5:04 W dzisiejszym świecie dostęp do informacji jest na wyciągnięcie ręki, więc co Pani zdaniem jest powodem tego, że pacjenci nie są świadomi ryzyka infekcji przenoszonej drogą płciową?

6:46 Czy jakaś grupa społeczna jest szczególnie narażona na ryzyko infekcji intymnej? Czy to jest problem każdej osoby aktywnej seksualnie, nawet będącej w związku monogamicznym?

8:17 Czy w przypadku podejrzenia infekcji intymnej Polacy bez skrępowania przychodzą po poradę do specjalisty, czy wolą to przemilczeć i zatrzymać dla siebie?

9:55 Czy może Pani coś poradzić naszym czytelnikom w kwestii profilaktyki infekcji przenoszonych drogą płciową?

Pani Doktor, alarmujący wzrost liczby chorób wenerycznych w całej Europie jest już faktem, a nie tylko medialnym szumem. Czy tak samo jest w Polsce?

Myślę, że w aspekcie chorób wenerycznych sytuacja na świecie jest taka sama jak w Europie i w Polsce. Zachorowalność na te choroby jest bardzo duża. Powinniśmy o tym alarmować i uświadamiać społeczeństwo w zakresie zagrożeń płynących z seksu bez zabezpieczenia bądź ryzykownych zachowań seksualnych. Krajem, który zaczyna się wyróżniać, są Stany Zjednoczone – tam edukacja seksualna została już wprowadzona i zauważono zmniejszającą się tendencję do inicjacji seksualnej, czyli nastolatkowie i ludzie dorośli coraz później rozpoczynają kontakty seksualne, co przełożyło się na zmniejszenie liczby przypadków chorób wenerycznych w pewnych grupach badanych.

A jakie infekcje intymne dominują w naszym kraju?

To zależy. Jeżeli spojrzeć na pacjentów, którzy trafiają do przyszpitalnej poradni chorób wenerycznych, to myślę, że dominują tu chlamydioza, rzeżączka oraz kiła. Za nimi plasuje się infekcja HPV. Natomiast jeżeli chodzi o gabinet prywatny, to tutaj z reguły trafia najwięcej pacjentów z infekcją HPV. Z rzeżączką również, ale zdecydowanie większa liczba pacjentów to osoby zarażone HPV.

Za główną przyczynę wzrostu liczby zakażeń uznaje się większą swobodę seksualną w społeczeństwie. Co rozumiemy pod pojęciem ryzykownych zachowań seksualnych?

Ryzykowne zachowania seksualne to takie zachowania, które przyczyniają się do rozprzestrzeniania chorób wenerycznych, czyli kontakty płciowe bez zabezpieczenia z osobami, których nie znamy. W tej chwili popularne stały się imprezy domowe, których uczestnicy uprawiają seks (teoretycznie z zabezpieczeniem), wiedząc, że np. część z nich zarażona jest HIV. Podnosi to poziom adrenaliny i doznań seksualnych. Potem te osoby trafiają do nas, martwiąc się o to, czy nie są zarażone.

Wpływ na dopuszczanie do ryzykownych kontaktów seksualnych ma także dezinformacja. Chodzi mi o straszenie ludzi przypadkowymi kontaktami seksualnymi, których konsekwencją może być ciąża. Nie mówi się przy tym o problemie chorób wenerycznych, w związku z czym niektóre osoby nie są świadome tego, że seks z przypadkowym partnerem może pociągać za sobą ryzyko przeniesienia jakiejś choroby, o wenerycznej nie wspominając.

Bezpieczny seks to hasło mylnie rozumiane jako stosunek płciowy, który nie kończy się ciążą. Czy spotyka się Pani z takim podejściem pacjentów do tematu seksu?

Tak, i to nierzadko. Coraz częściej – na szczęście – przychodzą rodzice z dziećmi, żeby porozmawiać o kontaktach płciowych (kiedy rozpocząć, czy jakieś badanie wcześniej zrobić), a także o chorobach wenerycznych. I bardzo często słyszę, szczególnie od mam, że przestrzegały córkę czy syna: uważaj, bo jak będziesz uprawiać seks, to w konsekwencji może pojawić się niechciana ciąża. Ani słowa o tym, że można się czymś zarazić, tylko ciągłe straszenie ciążą. A ja myślę, że ciąża to jednak nic strasznego. Uważam, że powinniśmy bać się raczej – nadal – zarażenia HIV bądź chorobami wenerycznymi. Młodzi ludzie powinni wiedzieć – i myślę, że edukacja seksualna powinna pójść w tym kierunku – np. o tym, że rzeżączka praktycznie u 100% mężczyzn i chłopców jest objawowa. Objawia się ropnym wyciekiem z cewki moczowej. Natomiast tylko około 50% dziewcząt odczuwa jej symptomy, a nieleczona rzeżączka u kobiet może doprowadzić do bezpłodności. Trzeba mówić o tym. Nie straszyć ciążą. Należy informować o konsekwencjach pewnych naszych zachowań seksualnych i chorób, którymi możemy się zarazić.

W dzisiejszym świecie dostęp do informacji jest na wyciągnięcie ręki, więc co Pani zdaniem jest powodem tego, że pacjenci nie są świadomi ryzyka infekcji przenoszonej drogą płciową?

To, że mamy dostęp do Internetu, to za mało. Trzeba jeszcze wiedzieć, czego się szuka. Jeżeli ktoś nie wie, czym jest HPV, to nawet nie wstuka tego w wyszukiwarkę. Jeżeli ktoś nie wie, że może się zarazić, to nie będzie szukał takich informacji. Myślę, że to jest problem. Skoro więc mamy wychowanie seksualne w szkole, to może powinniśmy w pierwszej kolejności skupić się nie na sposobie zakładania prezerwatywy, ale właśnie na mówieniu młodym ludziom: słuchajcie, jeżeli będziecie mieć kontakt płciowy bez zabezpieczenia, zwłaszcza z osobą, której nie znacie, to możecie mieć HIV, HPV, chlamydiozę, rzeżączkę, kiłę, a nawet wszystko razem (niekoniecznie od razu ta straszna niechciana ciąża). Miewam takich pacjentów. Często są to kobiety, które po raz pierwszy miały kontakt płciowy z osobą nieznaną i przychodziły zapłakane z mięczakiem, z kiłą, z chlamydiozą. To nie jest tak, że podczas tego jednego kontaktu można „złapać” jedną rzecz. To może być od razu wszystko. Oczywiście zdarzały się osoby, które mają mnóstwo kontaktów seksualnych i nie „łapią” nic. Mają dużo szczęścia, ale lepiej unikać takiego ryzyka.

Właśnie chciałam o to zapytać. Czy jakaś grupa społeczna jest szczególnie narażona na ryzyko infekcji intymnej? Czy to jest problem każdej osoby aktywnej seksualnie, nawet będącej w związku monogamicznym?

Na świecie nadal notuje się, że grupą, która jest najbardziej narażona na choroby weneryczne, są osoby heteroseksualne. Jeżeli z tego badania populacyjnego wykluczymy Afrykę, to na czoło wysuwają się osoby homoseksualne, które uważane są za ludzi o swobodniejszych obyczajach, czyli częściej mających kontakty płciowe bez zabezpieczenia, częściej korzystających z tzw. darkroomów, w związku z czym ryzyko przeniesienia infekcji jest u nich większe. Jeżeli chodzi o związki monogamiczne – kobietę i mężczyznę, mężczyznę i mężczyznę, kobietę i kobietę, czyli zarówno związki homoseksualne, jak i heteroseksualne oraz biseksualne – to gdy partnerzy są sobie wierni i wyjściowo są zdrowi, to nie przekażą sobie żadnej infekcji, ale w związkach biseksualnych czy homoseksualnych ryzyko jest statystycznie wyższe. Nie dzieliłabym jednak pacjentów na homo- i heteroseksualnych, lecz wyczuliłabym na fakt, że – tak przynajmniej wynika z wywiadów lekarskich – większość pacjentów homoseksualnych częściej ma kontakty seksualne z osobami nieznanymi sobie.

A czy w przypadku podejrzenia infekcji intymnej Polacy bez skrępowania przychodzą po poradę do specjalisty, czy wolą to przemilczeć i zatrzymać dla siebie?

Jeżeli wolą przemilczeć, to zazwyczaj nie trafiają do nas, więc ciężko mi określić wielkość grupy, która przemilczy problem. Niestety w przypadku kiły pacjenci, zwłaszcza mężczyźni, często nie przychodzą od razu. Zgłaszają się do lekarza, dopiero kiedy mają kiłę drugiego okresu, kiedy pojawiają się zmiany skórne. Kiła pierwszego okresu objawia się najczęściej owrzodzeniem pierwotnym, które jest bezbolesne i goi się samo, więc zarażeni myślą, że problem zniknął. Kobiety częściej z tym przychodzą. W przypadku mężczyzn, szczególnie homoseksualnych, trzeba pamiętać, że owrzodzenie pierwotne może pojawić się również w okolicy odbytu i często pacjenci o nim nie wiedzą. Jeżeli chodzi o wstyd, tak, zdarza się, że pacjent wstaje i prosi, żebym cały wywiad usunęła, skasowała dokumentację medyczną, bo on jednak się wstydzi, nie chce, boi się, że to pójdzie w świat. Zapewniam, że to nigdzie nie wypłynie. To są informacje ściśle chronione, tajemnica lekarska jest czymś bezwarunkowym, najważniejszym dla mnie jako lekarza. Nie mogę zawieść zaufania swojego pacjenta, w związku z czym może on być całkowicie pewny tego, że informacje o nim nigdzie nie wypłyną, ale dla jego dobra musi być dokumentacja, żebym wiedziała później, z czym przychodził, jak często, czy wizyty kontrolne były prawidłowo odbywane, czy nie.

Czy może Pani na koniec coś poradzić naszym czytelnikom w kwestii profilaktyki infekcji przenoszonych drogą płciową?

Serdecznie zapraszam na wizyty do dermatologów, wenerologów, ginekologów i urologów celem regularnego badania. Coraz częściej pacjenci – i to mnie bardzo cieszy – przed rozpoczęciem współżycia z nowymi partnerami przychodzą, żeby się przebadać, czyli chcą być pewni, że wkraczając w nowy związek, nie wprowadzą do niego nic oprócz miłości. I zdarza się, że u takich osób stwierdzamy obecność chorób wenerycznych. Po przeleczeniu rozpoczynają współżycie. Apeluję więc o to, żeby się badać, żeby nie bać się przyjść do lekarza, żeby powiedzieć o tym, co niepokoi, co boli, co się działo, czy zdarzały się zachowania ryzykowne, bo jeśli pacjent mi powie, że miał zachowania ryzykowne, i to wiele, to często zlecam mu o wiele więcej badań, niż wynikałoby to z podstawowego wywiadu. Ten wywiad wenerologiczny podczas wizyty jest dość szczegółowy, ale jeśli pacjent nie udzieli mi szczegółowych odpowiedzi, to ja nie jestem w stanie pomóc, więc apeluję o przychodzenie, o badanie się i o szczerość z lekarzem.

Dziękuję.

Rozmawiała: Magdalena Kalbarczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Katalog produktów